W styczniu ubiegłego roku wybrałem się odwiedzić Berlin. Wyjazd trwał trzy dni, a nocowałem w Kostrzynie nad Odrą.
1 DZIEŃ.
Wyruszam pierwszym Regio do Poznania. Jedzie kibelek w barwach polregio. Kilkugodzinna jazda i jestem w stolicy Wielkopolski. Po niezbyt długiej przerwie zajmuję miejsce w impulsie do Rzepina. Frekwencja wysoka, od Zbąszynka mniejsza. Tam także kończy się jazda znaną dla mnie trasą. Odcinek do Rzepina to w dalszym ciągu jazda magistralą, więc nie ma co się zbytnio nad tym rozpisywać. Wstawiam jedynie zdjęcia kilku postojów.
Świebodzin.
Toporów.
Boczów.
W Rzepinie tylko chwila czasu i zajmuję miejsce w kibelku Zielona Góra - Kostrzyn.
Pociąg prawie pusty, zajmuję miejsce w tylnej służbówce. Do Kowalowa już kiedyś jechałem objazdowym Regio z Frankfurtu. Dalsza jazda do stacji docelowej nie trwa już zbyt długo.
Radów.
Laski Lubuskie.
Górzyca.
Ługi Górzyckie.
Do celu docieram zgodnie z planem.
Nocleg w bardzo bliskiej odległości od dworca. Jako że jest już ciemno tego dnia już bez zdjęć. Kręcę się jeszcze po okolicy, ale ciężko znaleźć coś wartego uwagi.
2 DZIEŃ.
Rano docieram na dworzec gdy jest jeszcze ciemno. Zakupuję bilety i udaje się na peron. Chwilę przed planowaną godziną odjazdu na tor przy peronie wjeżdżają dwa linki, które pojadą do Berlina, ze mną na pokładzie. Odjazd o czasie. Na stacji Kustrin-Kietz po niemieckiej stronie granicy, postój się wydłuża, bo do pociągu wsiada patrol policji i dokonuje kontroli dokumentów pasażerów. Dalsza podróż już bez zakłóceń. Trasa w większości prowadzi przez tereny leśne. Ze względu na zapalone światła w pociągu i półmrok na zewnątrz, nie ma mowy o zdjęciach postojów przez szybę. W stolicy naszych zachodnich sąsiadów, na dworcu Ostkreuz jestem około 8.30. Dworzec jest dwupoziomy.
Po krótkim rekonesansie na dworcu i przy nim, wsiadam w s-bahna i podjeżdżam na stację Alexanderplatz.
I udaje się na tytułowy plac, aby zobaczyć ten, jeden z symboli Berlina.
Po krótkim rekonesansie w okolicy powracam na peron, skąd kolejnym s-bahnem podjeżdżam na stację Friedrichstraße.
Udaje się na zwiedzanie prawdziwych wizytówek Berlina. Odwiedzam min. Bramę Brandenburską, część trasy pokonując u-bahnem.
Po zwiedzaniu i wizycie w restauracji u-bahnem z przesiadką na tramwaj jadę na dworzec Hauptbahnhof.
Nieco ponad godzinka jazdy magistralą i docieram do miasta na granicy z Polską.
I chwilę przed odjazdem zajmuję miejsce w podstawionym szynobusie do Eberswalde.
Jadę nim do stacji Werbig, położonej na skrzyżowaniu trasy Frankfurt - Eberswalde z linią Kostrzyn - Berlin. Podróż trwa krótko, a po drodze ciężko coś zobaczyć, bo za oknem ciemno. W Werbig jestem zgodnie z rozkładem jazdy.
Mam tutaj godzinkę czekania na pociąg do Polski. Oglądam więc sobie stację, która jest dwupoziomowa. Na górnym poziomie jednotorowa trasa z Frankfurtu, a na dolnym z Berlina, która w tym miejscu również jest jednotorowa. Stacja posiada dwa jednokrawędziowe perony - jeden na górze, drugi na dole. Obie linie łączy też łącznica (od strony Kostrzyna w kierunku na Eberswalde). Sama miejscowość to zadupie jakich mało. Nie ma tam absolutnie nic, od asfaltowej drogi zaczynając. Szczególnie po zmroku, nie bardzo jest co zwiedzać, więc jeśli ktoś się wybiera turystycznie w tamte rejony, to Werbig odradzam. Kilka zdjęć ze stacji.
Mój pociąg z Berlin - Kostrzyn zjawia się z kilkunastominutowym opóźnieniem. Po niezbyt długiej jeździe jestem z powrotem w Polsce.
3 DZIEŃ.
Ostatniego dnia, gdy udaje się na dworzec, jest już widno, więc w końcu można zrobić jakieś sensowne zdjęcia.
Tutejszy dworzec również jest dwupoziomowy, na dole pojedziemy nadodrzanką na Zieloną Górę, czy Szczecin, a na górze ostbahnem, na Berlin, czy Krzyż. Ja zajmuję miejsce w linku do Krzyża.
Frekwencja ponad 100%, bo jedzie jakaś wycieczka szkolna. Przez lokowanie podróżnych łapiemy lekkie opóźnienie, które mnie niepokoi z powodu krótkiej przesiadki w Gorzowie. Ten odcinek linii jest dwutorowy. Nowiny Wielkie.
Bogdaniec.
Łupowo.
Gorzów Wielkopolski Wieprzyce.
W Gorzowie szybko przebiegam na peron, z którego odjeżdża szynobus do Zielonej Góry i zajmuję w nim miejsce. Jazda znaną trasą. W Lutolu Suchym dłuższy postój na krzyżowanie z pociągiem relacji przeciwnej.
Do drugiej ze stolic Lubuskiego docieram o czasie. Czas który mam do dyspozycji, wykorzystuje na zjedzenie obiadu w pobliskiej restauracji. Następnie powracam na dworzec zająć miejsce w szynobusie, który zawiezie mnie do Leszna.
Do Głogowa jazda po nadodrzance. Trasa niezbyt ciekawa, więc wstawiam tylko Nową Sól.
I Brzeg Głogowski.
Głogów.
W Głowie zjeżdżamy na linię Łódź Kaliska - Forst, która na tym odcinku jest dwutorowa i niezelektryfikowana. Pociągi pasażerskie wróciły na ten fragment o ile się nie mylę w grudniu 2019. Zaraz za Głogowem przekraczamy Odrę. Linia biegnie głównie przez lasy.
Grodziec Mały (nieczynna).
Głogówko.
Głogów Gaj (nieczynny).
Stare Drzewce.
Wschowa.
Lasocice.
I docieram do stolicy dawnego województwa leszczyńskiego.
Czas, który mam w tym mieście, wykorzystuję na wizytę na, całkiem ładnym z resztą, rynku miejskim.
Po powrocie na dworzec, zajmuję miejsce w szynobusie do Ostrowa Wielkopolskiego.
Poniec.
Krobia.
Włostowo.
Pępowo.
Kobylin.
Kuklinów.
Do Ostrowa docieram zgodnie z planem.
W tym mieście również zarezerwowałem sobie czas na krótkie zwiedzanie, bo mimo iż często przez nie przejeżdżam, nigdy nie oddalałem się od okolic dworca.
Zaraz po moim wejściu na dworzec wsiadam w oczekującego już tygrysa z Poznania do Łodzi Kaliskiej, którym docieram do stacji końcowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz