sobota, 22 stycznia 2022

Chorwackie wakacje z RegioJet

 Latem 2020 roku, czeski przewoźnik RegioJet po raz pierwszy uruchomił pociąg z Pragi na Chorwackie wybrzeże. Co prawda wcześniej miałem na ten czas inne plany, ale musiały zostać odwołane i nawet dobrze się złożyło, bo mogłem zdecydować się na skorzystanie z tego połączenia.

DZIEŃ 1.

Na dworcu Fabrycznym jestem około 7 rano. W trasę wyruszam osobówką łka do Skierniewic. Pociąg opuszczam w Koluszkach, gdzie po niezbyt długiej przerwie zjawia się dart do Zwardonia. Moim celem są Katowice. Jazda przebiega bez problemów i opuszczam pociąg w Katowicach. Mógłbym stąd jechać od razu do Breclavi EC, ale niestety nie było możliwości kupna biletu przez czeską wyszukiwarkę, ze względu na stację początkową w Polsce, a w kasie ze względu na brak ofert promocyjnych w takiej relacji cena za bilet wyszła astronomiczna. Postanowiłem więc wsiąść w ten pociąg w Bohuminie, do którego dotrę osobówką kś. Po szybkiej wizycie w Mc Donaldzie zajmuję miejsce w elfie II, który to zawozi mnie do tej czeskiej miejscowości. Tam nieco dłuższa przerwa, którą wykorzystuję na dokładniejsze obejrzenie miasteczka. Z racji niedzieli, ulice świecą pustkami. Mój EC do Wiednia zjawia się zgodnie z planem. Po około dwóch godzinach docieram do stacji na granicy Czech, Słowacji i Austrii. Tutaj dwie godzinki czasu do pociągu RegioJet do Chorwacji. Przerwę wykorzystuję na obejrzenie miejscowości. Znajdują się tu dosyć dziwaczne rzeźby z drewna, przez miejscowość przepływa też rzeka Dyje.














Zapowiedziane zostaje 15 minut opóźnienia. Skład tak też się zjawia. Mam zarezerwowane miejsce w wagonie sypialnym. Okazuje się, że moimi współpasażerami są Polacy, jadący na wakacje do Chorwacji, jadą jednak przez Pragę. Mam miejsce na górze, po wjeździe na Słowację rozkładam łóżko. Jazda trasą, którą już kiedyś jechałem osobówką. Stewardessi nie kontrolują biletów, mają jednak wszystkie informacje kto dokąd jedzie, więc w sumie nie jest to konieczne. W pociągu można za darmo nabyć kawę, oraz za opłatą przekąski oraz herbatę. Kolejka do wagonu, gdzie są wydawane jest jednak spora i trochę trzeba w niej spędzić. Od 22 do 6 nie są wydawane. Pierwszy postój mamy na głównym dworcu w Bratysławie. Następnie objeżdżamy miasto w celu dostania się na dworzec Petrzalka, trasą, którą nie jeżdżą osobówki, jednak jazda oczywiście po ciemku. Na dworcu Petrzalka również postój handlowy, nie cieszy się jednak zainteresowaniem podróżnych. Następnie kierujemy się na Węgry. Pierwszy, nieoficjalny postój na terenie Węgier mamy w Rajce.











Trwa on dosyć krótko i obsługa prosi ludzi, aby wsiadali z powrotem do składu. Hegyeshalom, gdzie podczas mojej wizyty w tych rejonach przesiadałem się na Budapeszt, mijamy na przelocie. Dalej jedziemy na południe i docieramy do stacji węzłowej Csorna, gdzie mamy jedyny handlowy postój na Węgrzech.










Nasz pociąg troszkę nie mieści się w peronach. Dalej jedziemy przez Szombathely, za którymi zasypiam. 

DZIEŃ 2.

Po drodze zmieniamy kierunek jazdy w Zalaszentivan, ale nie rejestruje tego. Łóżko w miarę wygodne, na węgierskich i słoweńskich torach jednak trochę rzuca. Budzę się, gdy zbliżamy się do Lubljany. Większość ludzi śpi, na korytarzu pociągu pustki. W stolicy Słowenii również pusto, z racji godziny, przed 6 rano.










Po odjeździe z Lubljany zaczyna się powoli rozwidniać. Jedziemy przez tereny górskie. Mijamy Postojną, gdzie znajduje się jaskinie z rozmaitymi formami naciekowymi udostępnione do zwiedzania. Ujęcia z trasy.
















Przejeżdżamy przez stację Pivka, gdzie odłączamy się od linii prowadzącej do Triestu i Kopru, a kierujemy się w stronę granicy Chorwackiej.











Rozdawane są croisanty oraz kawa lub herbata - poranny posiłek wliczony w cenę. Po krótkiej jeździe jednotorową linią docieramy do stacji granicznej Ilirska Bystrica.










Przed stacją stoją już dwa radiowozy i policjanci przeprowadzają słoweńską kontrolę graniczną. Mimo, że jest ona dosyć pobieżna, to zajmuje sporo czasu. Po zakończeniu kontroli, ruszamy w dalszą drogę. Niedługo po odjeździe ze stacji przekraczamy granicę Słowenii z Chorwacją. Po jej przekroczeniu zatrzymujemy się na stacji w Sapjane. Następuje tam chorwacka kontrola graniczna. Również zajmuje trochę czasu.











Po wszystkich formalnościach i zmianie lokomotywy ze słoweńskiej na chorwacką, ruszamy z Sapjane. Jedziemy jednotorową trasą, z której korzystają również pociągi regionalne.

Permani.










Jurdani.










Jusici.

















Z okien pociągu widać już Adriatyk.









Tory na tym odcinku biegną na wysokiej skarpie.












Rukavac.










Jako że moim celem nie jest Rijeka, docelowa stacja pociągu, a miejscowość Crikvenica, muszę skorzystać z autobusu dowozowego. Autobusy te, rozjeżdżające się po terenie Chorwacji, oczekują na nasz pociąg nie w Rijece, a przed stacją Opatija - Matuji, na której opuszczam skład. Przyjeżdżamy tam sporo przed rozkładem. Peron na tej stacji jest niziutki i wąski, a do autobusów trzeba przejść przez tory na dziko, co z walizkami jest niełatwe.




















Zajmuję miejsce w autobusie do Crikvenicy. Kierowca przed odjazdem informuje, że ten autobus jedzie tylko tam. W Opatji wjeżdżamy na obwodnicę Rijeki i po około 45 minutach jazdy przez tereny górskie docieram do celu. Zdjęcia z trasy.


















Przed 10 jestem na miejscu i udaje się do zarezerwowanej kwatery, aby odpocząć po podróży. Odwiedzam jeszcze plaże przy kwaterze, a także tą bliżej centrum miasteczka.

DZIEŃ 3 - DZIEŃ 6
Te dni w całości spędzam na chorwackim wybrzeżu. Przez Crikvenicę estakadą przebiega główna droga. Znajduje się tu również port. Znajduje się ono pomiędzy brzegiem Adriatyku a górami. Komunikację zapewniają małe autobusy arrivy. W drugi dzień pobytu, wieczorem nad miejscowością przechodzi burza i przez kilka godzin pada ulewny deszcz. Następnego dnia decyduje się na rejs na wyspę Krk, do miejscowości Vrbnik. Płynie się tam około godziny. Pogoda na szczęście dopisuje. Zwiedzam Vrbnik - miasteczko, a także plażę i port. Na posiłki udaje się głównie do restauracji Kavana Piko, w centrum miasteczka. Zdjęcia z Crikvenicy.























I z Vrbnika.





















DZIEŃ 7.
Rano kończę pakowanie się. Wczesne popołudnie spędzam jeszcze na plaży, a także na wizycie w restauracji. Po 15 udaje się na dworzec autobusowy i oczekuję na autobus do Rijeki. Tym razem jest to zwykły, rejsowy kurs arrivy. Autobus przyjeżdża nieco opóźniony. W tą stronę nie jedzie autostradą, tylko drogą wzdłuż wybrzeża.


















Docieram do Rijeki na dworzec autobusowy, skąd kilka minut piechotą na dworzec kolejowy. Dwie godziny czasu, które zostały do pociągu, poświęcam na wizytę w kawiarni i w sklepie. Oglądam też sam dworzec. Przyjeżdżają pociągi z Wiednia i z Zagrzebia, a także podstawia się mój skład do stolicy Czech.




























Zajmuję miejsce w przedziale sypialnym i okazuje się, że moimi współpasażerami są... ci sami Polacy co w tamtą stronę :). Ruszamy o czasie. Najpierw jedziemy przez teren Rijeki, mijając po drodze przystanek Krnjevo.

















A następnie przejeżdżamy bez zatrzymania przez Opatiję, gdzie wysiadałem jadąc w tamtą stronę.















I ponownie zatrzymujemy się na kontrolę graniczną w Sapjane.
















Oraz w Ilirskiej Bystricy. Kontrole trwają nieco dłużej niż przewidziano, przez co odjeżdżamy +30. Po wjeździe do Słowenii zaczyna zapadać zmrok. Zatrzymujemy się na krótki postój w Ljubljanie.
















Po odjeździe kładę się spać. Zasypiam za stacją Zidani Most.

DZIEŃ 8.
Budzę się, gdy za oknem się już rozwidnia, na wysokości Hegyeshalom. Rajkę mijamy na przelocie, następnie zatrzymujemy się w Petrzalce. Opóźnienie cały czas się utrzymuje, co mnie martwi, ze względu na 35 minut przesiadki w Breclavi. Po odjeździe z Petrzalki jedziemy wokół miasta przez stację Bratislava Nove Mesto.

















I docieramy na dworzec główny w Słowackiej stolicy. Na dalszej trasie w kierunku Czech nadrabiamy nieco opóźnienie. Obsługa przychodzi ze śniadaniem - croisantem i kawą/herbatą. W Breclavi jesteśmy +25. Kilka minut później przy tym samym peronie zjawia się EC z Wiednia do Gdyni, który zabierze mnie do Polski. Chwilę po 11 opuszczam skład w Zawierciu. Niecałe pół godziny czekania i wsiadam w elfa do Częstochowy. Następnie Regio udaje się do Łodzi, gdzie kończę wyjazd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz