W lipcu tego roku wybrałem się na wyjazd do Lubuskiego. Celem były reaktywowane trasy do Guben i do Łagowa, a przy okazji jeszcze kilka innych tras.
DZIEŃ 1.
Wyruszam w sobotę po 10 Regio do Poznania i z przesiadką w Ostrowie Wielkopolskim na kibla kanciaka docieram do Wrocławia. Po niezbyt długim oczekiwaniu, w czasie którego kupuję bilet na ten odcinek, gdyż KD nie honorują Regio Karnetu, wsiadam w impulsa do Lubania Śląskiego. Odświeżam sobie trasę, którą jechałem 7 lat wcześniej. Pociąg opuszczam w Węglińcu. Po kilku minutach zjawiają się szynobusy z Zielonej Góry do Gorlitz i mój relacji przeciwnej.
Zjawia się SA108. Trochę obawiałem się o to czy aby pociąg nie będzie odwołany, bo ostatnio w lubuskim z powodu problemów z szynobusami tak się zdarzało, ale na szczęście jedzie normalnie. Okazuje się też, że pociąg jedzie od Jankowej Żagańskiej przez Żagań ze zmianą czoła, czego nie zauważyłem podczas układania planu. Nie stanowi to dla mnie jednak problemu, dla mnie w sumie obojętne którą trasą pojadę bo i tak jedna by mi została. Przed Żaganiem na przejazd tuż przed pociągiem wjeżdża samochód. Szynobus jedzie jednak wolno, więc udaje się wyhamować, a kierowca auta wycofuje. Mechanik mocno się zdenerwował, aż wyszedł z kabiny i chyba chciał sobie porozmawiać z kierowcą, ale kierownik go uspokoił. Przez ten incydent w Żaganiu jesteśmy +8. Zmiana czoła następuje błyskawicznie i całe opóźnienie gubimy.
Stary Węgliniec.
Jagodzin.
Ruszów.
Okrąglica, nie zatrzymujemy się tu.
Iłowa Żagańska.
Konin Żagański.
Gagarin przed Jankową.
Jankowa Żagańska.
Parowóz i wagony w Żaganiu.
Dalej do Żar już kiedyś jechałem, później odbijamy na Zieloną Górę.
Bieniów.
W Nowogrodzie Osiedle dłuższy postój na krzyżowanie z Regio w przeciwnym kierunku. Pociąg się jednak nie zjawia. Po chwili kierownik oznajmia, że pod jadącego przed nami HETMANA na przejeździe w Bogaczowie wjechał samochód i ruch jest wstrzymany. Część pasażerów udaje się do miejscowości i na własną rękę załatwiają sobie transport do Zielonej Góry. Kierownik informuje, że będzie autobus zastępczy. Spodziewałem się, że najpierw przyjedzie on za tamten Regio z Zielonej Góry i potem wróci z nami, ale na szczęście tak się nie dzieje i po pół godziny zjawia się autobus PKS Zielona Góra.
Podjeżdżamy pod wszystkie przystanki, co nie raz kosztuje nas dość długie wjazdy kieszeniowe i jazdę po wąskich szutrowych i brukowych drogach. Podróż trwa bardzo długo i w Zielonej Górze przed dworcem jestem dopiero około 22. Na autobus oczekują tu pasażerowie z Regio, z którym mieliśmy się mijać w Nowogrodzie. Powinien on wyjechać z Zielonej 3 godziny temu. Przykro aż patrzeć na ich miny gdy kierownik informuje ich, że ten autobus, który przyjechał z Nowogrodu ich nie zabierze i będzie podstawiony inny. Współczuję kierownikowi, który musiał się tłumaczyć, że on tylko te informacje przekazuje. Ja natomiast udaje się na nocleg.
DZIEŃ 2.
Miejsce noclegu opuszczam około w pół do ósmej i zmierzam na dworzec. Plan na dziś jest dość dziwny, ale inaczej zmieścić zarówno Łagowa i Gubina się raczej nie dało. Na dworcu podstemplowuje Regio Karnet i zajmuję miejsce w linku do Łagowa.
Frekwencja w pociągu spora. Ze względu na remont linii do Zbąszynka, pociąg jedzie przez Rzepin. Jesteśmy przyspieszeni i zatrzymujemy się tylko na wybranych stacjach. Doliczam sobie jeszcze łącznicę Rzepinek - Rzepin (ostatnio gdy tędy jechałem był objazd ze zmianą czoła w Kowalowie). W Rzepinie zmiana kierunku i drużyny konduktorskiej. W Toporowie dłuższy postój. Odbijamy tu na niedawno reaktywowaną linię do Łagowa, a właściwie Międzyrzecza, ale ruch prowadzony jest tylko do Łagowa. Najpierw skręcamy na południe, aby chwilę później przejechać pod E20 wiaduktem. Prędkość spada, ale tragiczna nie jest. Jedyna dawna stacja na trasie to Gronów.
Zaraz za tą stacją, pociąg zatrzymuje się, a kierownik z konduktorem wysiadają, aby zamknąć szlabany na przejeździe kolejowym. Następnie szynobus przez niego przejeżdża i znów się zatrzymuje, a załoga wsiada z powrotem. Wjazd do Łagowa po dość wysokim wiadukcie, z którego ładny widok na miejscowość.
Na stację w Łagowie docieramy o czasie. Niestety rozkład daje mi tu tylko niecałe pół godzinki. Teoretycznie to za mało, aby przejść się do miejscowości i obejrzeć zamek joannitów jak i jezioro. Teoretycznie, bo postanawiam jednak zaryzykować i to przetestować. Szybkim krokiem pędzę więc w kierunku zamku. Po drodze widać wiadukt kolejowy, którym przejeżdżałem chwilę wcześniej, mijam także mostek, pod którym przepływa struga pomiędzy jeziorami. Przekraczam bramę Zamku Joannitów, głównej atrakcji Łagowa i oglądam tą gotycką budowlę z XIV wieku. Niestety tylko pobieżnie z zewnątrz, na więcej zabrakło czasu.
Szybko, momentami nawet biegnąc powracam na peron, gdzie link szykuje się już do odjazdu do Zbąszynka.
Zajmuję w nim miejsce. Frekwencja nawet nie najgorsza. W Gronowie znów stajemy na przejeździe w celu opuszczenia zapór. W Toporowie zmiana czoła. Do Zbąszynka docieram zgodnie z planem. Przechodzę tam na przystanek KKA. Nie było to zbyt łatwe, ponieważ przystanek znajduje się tuż przed dworcem, jednak korzystają z niego tylko pociągi iC, a dla Regio przeznaczony jest inny przystanek, nieco dalej. Autobusy podjeżdżają dwa, jeden bezpośredni, drugi z podjazdem wszędzie. Wybieram oczywiście bezpośredni. Przed wejściem kontrola biletów. Czekamy jeszcze na opóźnioną osobówkę z Poznania, z której przesiada się parę osób. Jazda do Zielonej Góry po różnych drogach, z początku niezbyt przystosowanych do tego typu pojazdów. Jedna z dróg wąziutka, z betonowych płyt, no ale jakoś dało radę. W Zielonej Górze mam tym razem kilka godzin czasu do następnego pociągu. Czas ten poświęcam na pozwiedzanie miasta, a także zjedzenie Pizzy w restauracji w centrum. Pozostały czas kręcę się trochę w okolicach dworca. Zdjęcia z Zielonej Góry.
Szynobus do Guben podstawiony sporo przed godziną odjazdu, zapełnienie naprawdę niezłe.
Od Czerwieńska jazda świeżo reaktywowaną trasą. Aby pociągi mogły tu wrócić, trzeba było wyremontować perony na trasie. W Krośnie Odrzańskim pod dworcem oczekuje bezpłatny autobus dowożący najpewniej do miasta.
Nietków.
Laski Odrzańskie.
Szczawno-Ciemnice, choć według wyszukiwarki po prostu Ciemnice.
Krosno Odrzańskie.
Wężyska.
Wałowice.
Gubin.
Tu większość pasażerów opuszcza pociąg. Ja wraz z pozostałymi kilkoma pasażerami wjeżdżam do niemieckiej miejscowości Guben. Jedzie min. dosyć zapuszczony facet, lekko wczorajszy z dużym plecakiem. Granica.
Do stacji Guben docieram bez problemów. Chwilę później zjawia się osobówka do Cottbus. Ja natomiast zakupuję w automacie bilet do Frankfurtu. Niecałą godzinę czasu spędzam na przejściu się na wiadukt, którym wychodzi się z dworca.
Na peronie oczekuje min. ten sam facet, który przyjechał z Polski. Pyta on ludzi o połączenie do Berlina. Jest zdziwiony, gdy dwóch chłopaków z Polski informuje go, że pociąg który zaraz przyjedzie jedzie do Frankfurtu, ale tego nad Odrą, nie nad Menem. Pociąg zjawia się planowo. Facet zostaje wyrzucony przez kierowniczkę na pierwszym przystanku. Ja natomiast bez niespodzianek docieram do Frankfurtu. Szybkie zakupy i udaje się do Słubic na nocleg. Tramwaje nie jeżdżą bo jest jakiś remont, pozostaje mi więc iść pieszo. Trochę pobłądziłem, ale ostatecznie udało się. Jeszcze zdjęcie pociągu, którym przyjechałem.
DZIEŃ 3.
Dziś już bez problemów docieram na dworzec we Frankfurcie. Link do Zielonej Góry już podstawiony.
Podbijam Regio Karnet u kierownika i zajmuję miejsce. Frekwencja niezbyt wysoka. Jedna z szyb cała potłuczona. Po nieco ponad godzinnej jeździe docieram do Zielonej Góry. Tam szybko przechodzę na peron 3, gdzie do odjazdu szykuje się już Regio do Wrocławia. Frekwencja bardzo wysoka, jadą dwie wycieczki i jeszcze harcerze. Turbokibel cały pomazany czarnym sprejem, przez okna więc mało co widać. Do Wrocławia docieram w takich właśnie niezbyt komfortowych warunkach. Chwila przerwy i zjawiają się dwa feniksy do Poznania. Frekwencja również wysoka, ale ludzie są rozłożeni na dwie jednostki. Przy kontroli ujawnia się Ukrainka z biletem do Poznania, ale na TLK, który miał jechać przed nami, ale jest opóźniony. Kierowniczka stwierdza, że musi kupić nowy bilet, a tamten zwrócić po dojeździe do Poznania, jednak dziewczyna nie ma czym zapłacić. W końcu kierowniczka pozwala jej dojechać do Obornik, gdzie TLK, który póki co jedzie za nami, ma planowy postój i można się na niego przesiąść. Od Leszna jadę po raz pierwszy. Magistrala, więc zarzucam tylko większe postoje.
Stare Bojanowo.
Kościan.
Mosina.
Luboń koło Poznania.
Na głównym dworcu w Poznaniu jestem o czasie. Mam chwilę czasu, po której wsiadam w osobówkę do Kutna. Pociąg opuszczam w Turzynowie, gdzie kończy się ten kolejny, udany mimo komplikacji wyjazd.